Pewnego wieczoru chciałam z moim chłopakiem miło spędzić czas w restauracji, gdy przyszliśmy pani powiedziała że restauracja dzisiaj wyjątkowo jest otwarta do 22:30 a przyszliśmy przed 22 i stwierdziła że kuchnia jest już zamknięta. Zamówiliśmy cappuccino ale dostaliśmy kawę latte, gdy zwróciłam pani uwagę ona po prostu uparła się, że mają cappuccino z pianką tylko smakuje jak kawa.. Wydało mi się to dziwne ale pani niczego nie ogarniała więc już stwierdziłam, że ta rozmowa nie ma sensu..

ten lokal ma juz czasy swietnosci, za soba, kiepska obsluga, czeka sie po 10 min, az ktos podejdzie, na zamowienie czeka sie po 30 min po czym ladna lecz nie kumata kelnerka przynosi nie to co zamowilem, zarcie nie smaczne i drogie, na piwo czekalem 15 min, kibel obsrany i smierdzacy, skandal!!!

Nie napiszę, że obsługa jest fatalna, bo każdy jest tylko człowiekiem, ale pierwszy raz spotkałam się z tak tragiczną 'polityką' restauracji. Po pierwsze dania dla jednego stolika powinny wyjść w miarę w tym samym czasie. Nie powinno być tak, że jedna osoba zjadła posiłek, a druga jeszcze go nie dostała. Rozumiem, że przy stoliku było sporo osób, jednakże stolik był zarezerwowany, wiedziano, że przyjdzie 20 osób. Po wydaniu większości dań kelnerka oznajmiła, że reszty dań nie może wydać, bo.. nie ma sreberka do tortilli i nie mogą jej zrobić bez sreberka.. dlatego 5 osób z 20 nie dostało dania. Zaproponowano nam inne dania, szkoda, że nie poinformowano nas o tym wcześniej. Nigdy więcej. Być może Opole nie posiada wielu restauracji, ale wolę zjeść hot-doga na stacji benzynowej, niż czekać na danie 30 min, po czym go nie dostać, bo nie ma sreberka.

dawno nie jadłam tak obrzydliwego dania jak dzisiaj w Piramidzie!!! Jak można mieć tak rewelacyjne miejsce na prowadzenie restauracji i serwować tak tragiczną kuchnię? Odradzam wszystkim to miejsce!!!

Dziś byłam z mężem w owej Piramidzie. Już dawno nie odwiedzaliśmy tego miejsca ze względu na ceny, ale od czasu to czasu(po wypłacie) tam bywamy. Restauracja kojarzyła nam się bardzo dobrze, ale do dziś. Mąż zamówił tonic Kinley, który był jakimś gorzkim, wygazowanym napojem. Ja natomiast wzięłam Fante, która była pomarańczowym napojem z Lidla bądź Biedronki. Ponadto nie przyniesiono butelek, jak to bywa w restauracjach. Podano już nalane napoje. To skandal! Poza tym jedzenie było ok, ale ziemniaczki zalatywały zapachem zamrażarki, lodówki, sama nie wiem. A sosy to sam majonez. Porażka! Uważam, że potrzebna jest im M. Gesler, która im wytłumaczy, ze przez oszustwo klientów nic nie zyskają, a wręcz przeciwnie stracą.