Szczęśliwe dni
Opis spektaklu
Kiedy Samuel Beckett, irlandzki dramaturg i prozaik, jeden z twórców teatru absurdu, zmarł w 1989 roku, angielski dramaturg Harold Pinter tak podsumował jego twórczość: „Jest on najodważniejszym, najbardziej bezlitosnym spośród współczesnych pisarzy i im bardziej wpycha mi nos w gówno, tym bardziej jestem mu wdzięczny”.
Bohaterowie dzieł Becketta zadają sobie zasadnicze pytania o sens życia oraz o miejsce człowieka na ziemi. Świat przedstawiany przez Becketta jest niedookreślony, czas i miejsce w zasadzie nie odgrywają roli. Dramaturg pokazuje w ten sposób, że świat i natura interesują go jako ogólny kontekst, w którym rozgrywa się dramat jednostki – samotnego, wyobcowanego człowieka. Nawet wówczas, gdy ten świat przedstawiony może za chwilę ulec zagładzie i zostać pogrzebany pod stertą odpadków cywilizacji, jego bohaterom nadal towarzyszy jakaś niepojęta, bo nieuzasadniona racjonalnie, wiara oraz nadzieja – i to właśnie, jak twierdził artysta, odróżnia ich od zwierząt.
Chronologicznie pierwszym z trzech tekstów, które zobaczymy na scenie Kochanowskiego była napisana w 1959 „Ostatnia taśma Krappa”. To pozbawiona tradycyjnej fabuły, gorzka opowieść o starym człowieku, od lat w dzień urodzin nagrywającym na taśmę magnetofonową swoje wynurzenia. Tym razem 69-letni Krapp rejestruje swą ostatnią taśmę. Przy okazji komentuje własne słowa sprzed trzydziestu lat, kiedy to z kolei wyśmiewał się z własnych zwierzeń, utrwalonych jeszcze wcześniej. Ten prosty zabieg posłużył Beckettowi za pretekst do postawienia pytania o granice ludzkiej tożsamości.
W 1961 powstał jeden z najbardziej znanych dramatów Becketta – „Szczęśliwe dni”. To opowieść o ludzkim cierpieniu i oswajaniu śmierci, któremu towarzyszy miłość. Bohaterami są Winnie i Willy, śpiewaczka i akompaniator. Ona, zakopana po pas, czeka na swoją ostatnią pieśń i nieustannie mówi. On – konsekwentnie milczy. Szczęśliwy dzień Winnie pełen jest absurdalnych, małych zdarzeń, codziennych, powtarzanych jak mantra rytuałów, które składają się na sens jej życia. Ich nawarstwianie z wolna zaczyna jednak przerażać, przysłania bohaterkę, dusi ją, niczym surrealistyczna forma, w której wkrótce zapada się po szyję. Pozornie bezwartościowe słowa stają się świadectwem z góry przegranej walki o istnienie.
„Komedię” – w oryginale to „Play”, a więc zabawa, albo sztuka – napisał Beckett w 1963. Krótka i gorzka, oparta została na wątkach biograficznych. Pierwszą recenzentką premierowego spektaklu była Barbara Bray, wieloletnia przyjaciółka i towarzyszka życia Becketta. Po latach wspominała: „Komedia” zaczęła się całkowicie na poziomie farsy, w której jedna z postaci wyobrażona została jako były oficer RAF z dużą rudą głową i całkowicie poziomym wąsem. Ta wstępna koncepcja stopniowo ewoluowała ku czemuś zupełnie odmiennemu, czemuś, co wprawdzie nie było obce jego [Becketta] dziełu, ale całkowicie różniło się od pierwotnego zamiaru. Wpadł na pomysł urn, w których tkwią trzy postaci [mąż, żona i kochanka].” To przyjaźń z Barbarą inspirowała Becketta do napisania „Komedii’, w której mąż, żona i kochanka zamknięci w urnach, skazani są na powtarzanie bez końca tych samych szczegółów pozamałżeńskiego związku. W 1961 roku Beckett poślubił starszą od siebie o kilka lat Suzanne Deschevaux-Dumesnil, która wcześniej, przez wiele lat była jego menedżerem i organizatorem życia. Dzień przed ślubem napisał do Barbary: „Czułe myśli – Sam”. Ta historia skomplikowanego życia trojga ludzi, znalazła odbicie w beckettowskiej „czarnej” „Komedii”.
W 1969 r. w uznaniu, że „w nowych dla dramatu i prozy formach ukazuje wzniosłość człowieka w jego skrajnym opuszczeniu” Samuel Beckett otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Przewodniczący jury zauważył, że głęboki pesymizm twórcy „zawiera miłość do człowieczeństwa, która wzrasta w miarę zanurzania się w bezdenności obrzydliwości i rozpaczy, i kiedy rozpacz wydaje się bezgraniczna, to okazuje się, że jego cierpienie też nie ma granic”. Według wielu krytyków nikt w XX w. nie wypowiedział dosadniej ostatecznej niewiary w sens ludzkiej egzystencji niż Beckett. Laureat zgodził się przyjąć nagrodę pod warunkiem, że nie będzie uczestniczył w ceremonii jej wręczania.
Iwona Kłopocka, NTO